Jak zrozumieć istotę zastosowania poszczególnych zanęt i ich zastosowania, posłużę się przykładem jednego sezonu na zalewie Zemborzyckim w Lublinie.
Jest wiosna, pierwsze zawody za kilka dni , zawodnicy dzwonią i pytają jak bym ,,ugryzł” te zawody, jak bym podał i co podał ? Nikt nie zapytał jak bym łowił, czym bym łowił. To ,,grzech pierwotny wszystkich początkujących , lub wszechwiedzących”. Przecież dla wszystkich, którzy pojechali potrenować jest to sprawa oczywista- biorą, więc zanęta będzie najważniejsza. Nic bardziej mylnego. Każdemu z zawodników przypominam – zabierz dwie odległościówki, na tyczkę jak najdelikatniej. Co słyszę od zawodników – odległościówka, po co przecież ryba jest, delikatnie na tyczkę – nie można bo jest duży uciąg. Do właśnie takich zachowań zawodników nie tylko początkujących mam wielki żal. Chcą porady, ale swoje wiedzą i robią. Wiosna, to pora częstych zmian temperatury dobowej powietrza, a co za tym idzie i wody. Wiosenne drobne ryby przebywają blisko brzegu w ciepłych partiach wody. Nagła zmiana pogody,zimny deszcz, ochłodzenie nocą, wyganiają stada drobnicy z płycizn na głębsze partie wody. Jak głębsze ? Wystarczy, że pod tyczką jest 80 cm, a ryby przeniosą się na 1,2 metra głębokości i od tej granicy będą przebywać i żerować. Nawet najlepsza zanęta nie zwabi ich z odległości 15 czy 20 metrów, po prostu nie popłyną w te miejsca, ze względu na panujący chłód. Proponowałem, aby pamiętali o odległościówce . Efekt – w płytkim sektorze tylko 5 zawodników ma ryby, a najlepszy 5 płoteczek. Zawodnicy w pozostałych sektorach łowiący tyczką, mieli bardzo różne wyniki, od 800 gram do ponad 5 kilogramów. Nie ważne, czy byli to znani zawodnicy okręgowi, czy przyjezdni goście startujący od wielu lat w zawodach GP Polski. Kto łowił za ciężko powyżej 0,8 grama płynął jak ,,gondola”. Podaję ten przykład abyście raz na zawsze zrozumieli, że dobór zanęty to wypadkowa – pory roku, metody, rybostanu,głębokości, uciągu, rodzaju dna i zerowania ryb.
Jak zaczniecie dobierać do swojej ulubionej zanęty pozostałe wymienione składowe to nigdy nie osiągniecie wyniku. Na tym samym zalewie, w dwa miesiące później odbywają się kolejne zawody. Jadąc do firmy zatrzymuję się, by choć przez godzinkę po obserwować startujących zawodników ,,ciągnie wilka do lasu” , staję za zawodnikiem czołówki okręgowej, byłym mistrzem okręgu i widzę , że nie idzie mu łowienie. Pytam. Jak łowisz z dna, na styk, czy nad dnem i ile ??? Odpowiada , że na styk. Wygłaszam mu po cichu magiczną formułkę. Przesuń spławik o 5 centymetrów w dół. Ulep jedną mała kulkę z zanęty z ziemią z małą ilością dżokersa, w narożniku kuwety, nawilż delikatnie wodą z kasterów odrobinę tej samej mieszanki wraz z większą ilością dżokersa (tak aby powstała papka) i podaj kubkiem, najpierw tą pierwszą, potem druga. Tak wykonaj donęcenie co dwie, potem trzy minuty i łów w rozmyciu zanęty. Gość mówi dobrze i dalej siedzi i łowi swoje, czyli prawie nic nie łowi. Po kolejnych 10 minutach przypominam mu, ze w ten sposób nic nie zwojuje. Wreszcie po kolejnych pustych wstawieniach zaczyna kombinować najpierw z zestawem, a następnie szykuje porcje zanęty w sposób, jaki mu podpowiedziałem. Uwierzcie , już po pierwszym nęceniu zaraz po wstawieniu zestawu w rozmycie zanęty holuje płotkę, kolejne wstawienie i kolejna ryba i tak do końca zawodów. Przecież go nie pytałem jaką zanęta łowi, natomiast sposób podania przy tamtym zerowaniu ryb wykonywał błędnie. Zapamiętajcie na całe życie.
NIE ZANĘTA A JEJ SPOSÓB PODANIA DECYDUJE O SUKCESIE
Ten sam zalew jesienią, przyjechałem testować nowy model spławika. Jako, że testowanie bez ryb nie ma sensu, przygotowałem 2 kilogramy ziemi czarnej lekkiej i 1 kilogram ziemi jasnej smużącej. Podzieliłem to na trzy części, do jednej wsypałem pół szklanki dżokersa. Tym zanęciłem z ręki bez żadnych kubków, zabrałem się za szykowanie topów i zestawów z nowymi spławikami zajęło mi to ok. 40 minut. Wędkujący opodal zawodnik , podszedł i mówi nic nie bierze siedzę od 2 godzin miałem jedno branie i to bardzo delikatne. Pytam co podał do wody ? Grzecznie zeznaje pół paczki Gros Gardonsa i pół paczki Etange 1 paczkę ziemi ,,bełchatowskiej” no i ćwiartkę dżokersa. Mówię , że za bogato i za dużo mięsa na późnojesienne łowienie na zalewie. A on mówi, że tym wygrał miesiąc temu zawody i miał 8 kilo ryb. Ale to było miesiąc temu. A pan czego jeszcze nie łowi ? Odpowiadam grzecznie , że ryby wejdą po ok. 45 minutach od zanęcenia. Zobaczymy. Skwitował nasza konwersację i poszedł do siebie. Po wstawieniu zestawu nie miałem brań. Zapaliłem papierosa i wstawiłem zestaw delikatnie przegruntowany o 5 centymetrów w haki. kończąc papierosa miałem pierwsze branie i leszczyka za 500 gram. Bez donęcania łowiłem przez 30 minut rybkę za rybką, po czym donęciłem od razu 3 gałkami z większa ilością dżokersa. Kolejny papierosek i wizyta u sąsiada, który rozpoczął składanie sprzętu. Co mi odpowiedział. Trafił pan na stado ryb. Tak trafiłem, na kolejnego faceta ze sprzętem za 10 tyś. złotych i pustą głową. Po powrocie do swojej pracy, dalej odławiałem ,,trafione stado ryb”.
Myślę ,że te przykłady uzmysłowią wam, jak istotne jest dostosowanie się do warunków a nie do zanęty. Nie należy szukać ryb w zanęcie, a zanętą dopasować się do poszczególnych wymienionych wcześniej czynników.
Odpowiadając na zadane pytanie, na maila – JAKA ZANĘTA NA TYCZKĘ A JAKA NA ODLEGŁOŚCIÓWKĘ, GDY SĄ TAKIE SAME RYBY I WIELKOŚCIĄ I GATUNKAMI ??
Odpowiedź jest prozaicznie prosta. Mieszanka ma być taka sama jeżeli chodzi o skład zanęty np. Gold Pro + Silver + ziemia jasna smużąca nawilżenie umiarkowane – do tyczki. Ten sam skład zanęty + 1/2 ziemi jasnej smużącej + 1/2 ziemi jasnej wiążącej i większe nawilżenie w celu uzyskania lepszej spoistości do sklejania kul zanętowych do procy.
Ciąg dalszy nastąpi ……..