Przybliżę wam jesienną wyprawę w 2013 roku na na Orawę. Spędziłem tydzień testując nowe miękkie przynęty RELAXA. Odwiedzili mnie moi koledzy Patryk, Robert, Grzegorz oraz Marek. Wprawdzie przyjechali tylko na trzy dni , ale obiecałem, że ryby będą i kolacje ze smażonym okoniem i sandaczem w śmietanie z pieprzem. Wiedząc o tym, że będę miał gości wypłynąłem tuż po wschodzie słońca. Zacząłem od stromego stoku ( uskok z 3metrów na 7 metrów)w pobliżu przystani, z której codziennie wypływam. Pierwsze kilka rzutów i jeszcze w szarości poranka, ląduje w łódce piękny garbus. Pokusił się na kopyto przeźroczysty seledyn z brokatem.

Kolejne rzuty, sygnalizowały charakterystycznymi drobnymi skubnięciami obecność w łowisku okoni. Złowiłem kilka małych 20 centymetrowych ale nie tych szukałem. Odpaliłem silnik i popłynąłem na swoją ,,bankówkę” nazwaną na GPS ,,DOBRE”. Z tego miejsca, mam wyholowane wiele pięknych rybek. W drodze na odległe o 2 kilometry łowisko , mijałem stadko około 200 sztuk spławiających się karpi , każdy około 5-8 kilogramów. Piękny widok. Mimo kilkunastu wykonanych zdjęć na żadnym nie było widać wielkich karpiowych garbów. Po dopłynięciu już po trzecim rzucie holuję sandacza, ale praca kija wskazuje ze jest to ,,młodzież”.

Sandacz wypuszczony a już aparat fotograficzny uwiecznia kolejnego ładnego okonia.

Kolejne rzuty i kolejne okonie jedne mniejsze inne do siatki(przecież trzeba głodnych kolegów wyżywić). Kilka fotografii wykonanych w trakcie łowienia.

Po serii okoni , nadeszła godzina sandaczy. W przeciągu 45 minut , mętnookie wykazywały się przyzwoitą aktywnością. wyholowałem 10 sztuk, w tym 4 sztuki powyżej 1,5 kilograma.

Akurat ten zassał gumę razem z główką. Większość ryb , mimo delikatnego brania ( z głębokości 10 metrów) miała przynętę połkniętą w całości. Nic nie może wiecznie trwać , to tez sandacze przestały zerować i brania się skończyły. Teraz trochę nauki dla kolegów po kiju. Nie pływajcie z miejsca w miejsce co 10- 15 minut . Nie zmieniajcie często miejsc . Sandacze, okonie i szczupaki są na swoich stałych żerowiskach zarówno w okresie dnia jak i nocy, Przemieszczanie się sandaczy odbywa się na głębszych zbiornikach wraz z zapadnięciem zmroku . Wtedy to, część z nich odbywa wędrówkę w pobliże brzegu w celu polowania na drobnicę, która się tam nocą gromadzi . Przed świtem powracają na żerowiska dzienne, na górne ranty stoków lub podnóża stoków. Wszystko uzależnione jest od ciśnienia atmosferycznego i położenia termokliny. Podczas wielu wypraw poświęcam jeden cały dzień na obrzucanie tylko jednego miejsca. Nigdy nie wróciłem bez brań lub ryb. Przychodzi pora lub warunki atmosferyczne i ryby zaczynają atakować. Pojawienie się większej fali i okonie stają się bardziej aktywne. Zwiększa się większe oświetlenie łowiska (słońce pada prostopadle na lustro wody i zaczynają się brania szczupaków i sandaczy. Właśnie tego dnia nie zmieniałem miejscówki i po zakończeniu intensywnego żerowania sandaczy nastąpiła godzinna przerwa . Przerwał ją szczupak. który znalazł się na poniższej fotografii. Jako, że w siatce miałem komplet sandaczy- szczupak powędrował do wody.

Pojawienie się na wodzie znajomych łodzi straży ochrony przyrody, zapowiadała kilkadziesiąt minut pogawędki. Najpierw obowiązki, zezwolenie (Rybarski Listok), rejestr połowów, wypychać, miarka no i siatka . Oczywiście przypomnieli mi , (mimo że znamy się 10 lat ) że mam już limit sandaczy , a okoni prawie 4 kilogramy jeszcze kilo i limit na dzień wykonany. Oczywiście , najpierw moja kawa z ,,BRENDY”, opowieści o rybach , wędkarstwie – ich BOROWICZKA i tak godzinka miło minęła. Było miło, ale maja swoje obowiązki , a ja wypełnienie limitu. Po godzinie limit się wypełnił, a na wodzie kolejni goście. Byli to moi koledzy , zamiast łowić przez godzinę się witaliśmy ??? Do wieczora poprowadziłem ich po najlepszych miejscach, pokazałem charakterystyczne sposoby prowadzenia przynęty oraz moją metodę na ,,odwrotnego bocznego troka”. Kolejnego dnia już przed wschodem słońca cała ekipa zameldowała się w komplecie na brzegu.

Jak widzicie poranek przywitał nas gęstą mgłą, ale od czego jest nawigacja. Bez tego urządzenia nie ma co szukać na Orawie. Czasami w ciągu dnia, potrafi zza gór zejść gęsta wilgotna chmura i w postaci mgły pozostać nad zbiornikiem , nawet do nocy.

Tego dnia wędkowanie , było bardzo udane !!! Wę mgle super brały okonie.

Po mgle przyszło słońce, okonki, sandacze okonie i tak do wieczora. Efekt- rekord DZIADKA !!! Zaznaczam tylko 10 największych trafiło na patelnię Reszta czeka na tarło i moje kolejne wyprawy.

Wędkowaliśmy do wieczora, na brzegu czekali zaprzyjaźnieni Słowacy i wieczór został pozytywnie zakończony.

Koledzy wyjechali , a ja kolejne dni spędziłem w pięknej, jesiennej, ciepłej aurze oraz wieloma okazami złowionymi w Orawskiej Prehradzie.

Inne rybki z tej wyprawy.


W kolejnych wpisach z wypraw , opowiem o metodzie ,,odwrotnego bocznego troka ”
Dalszy ciąg nastąpi …………………..