W prawdzie nie było zbyt dużo czasu na intensywne połowienie , ale godzinny wypad nad opadającą po przyborze Wisłę sprawił mi wiele radosci. Przez 20 minut łowiłem na paprochy. i złowiłem kilka małych pasiaków.
Zmieniłem wędkę i przynęty na bardzie solidne główki 25gram oraz gumy OHIO. Przez 30 minut bezowocnie miotałem wodę, tracąc po drodze dwie przynęty z główkami. Jednak pod koniec przed samym zmierzchem miałem charakterystyczne sandaczowe puknięcie i kolejne z przyłożenia po którym na haku miałem łuskę z podbrzusza sandaczyka. Spotkałem też dwóch sympatycznych wędkarzy z Lipska , z którymi uciąłem sobie ponad 30 minutową pogawędkę o słabościach i niedoskonałościach naszego PZW. Miło było mi Was poznać i pozdrawiam.
Pozdrawiam czytelników DZIADEK