Dzisiejszy spacer po brzegach Bystrzycy poniżej zalewu Zemborzyckiego , miał być polowaniem na okonie . Już poniżej mostu drogowego złowiłem zamiast okonia maleńkiego sandaczyka.
Kolejnego złowiłem za dosłownie kilka minut.
Mimo to , że przeszedłem kilkadziesiąt metrów niżej , miałem pobicie przy brzegu kolejnego sandaczyka. Rozbawiały mnie te maleństwa, gdyż w większości podczas ataków zapinały się pod dolną wargę. Oznaka płoszenia, tak zwanego ,,przykładania” lub ,,przyduszania”.
Po zmianie koloru paprocha na seledynowy brokat nadal łowiłem zamiast okoni małe sandaczyki. Za kilka lat gdy dorosną (dadzą im dorosnąć wędkarze) , będą fajne połowy na lubelskiej Bystrzycy.
Podczas tej wędrówki złowiłem tylko jednego maleńkiego okonia.
Fajna zabawa i przyjemność spacerowania nad rzeką.
życząc wielu ciekawych przygód z jesiennym spinningiem pozdrawiam czytelników DZIADEK