10 LAT FIRMY VIMBA – HISTORIA część 2

Nazwę miałem , logo wymyśliłem by kojarzyło się ze spławikami.

vimba 1

Pierwszych odbiorców – firma Abramis , dla której produkowałem spławiki z logo MIKADO. W firmie pracowałem ja, moja żona, syn Mariusz , Dominika , Kasia, Paweł ,,Długi” , Tomek ,,SAJO”, Andrzej oraz dorywczo kilku młodych (w ówczesnych czasach) lubelskich wędkarzy. Postawiłem na jakość. Nie interesowało mnie początkowo , że ceny jest wysoka , zwłaszcza na zanęty.

Produkując zanęty , zawsze miałem na myśli dostarczenie wędkarzowi dobrego produktu o wysokiej jakości. Mariusz mój syn , który odwiedzał sklepy wędkarskie spotykał się z wielkim zdziwieniem że zanęta ma kosztować 5 złotych (cena dla sklepu). Wracał z trasy i uskarżał się , że za takie pieniądze to nie sprzedamy. Mój upór jednak był silniejszy i nie miałem zamiaru sprzedawać ,,paszy dla bydła ” zamiast zanęty na ryby , tym bardziej , że na opakowaniu widniało moje nazwisko. Pierwszym duzym odbiorcom był sklep DRAPIEŻNIK z Białegostoku , prowadzony przez Beatę i Piotrka Miastkowskich. Pierwszą dostawę 250 kilogramów sprzedali w tydzień. Beata zachęcała wędkarzy by nie zwracali uwagi na cenę a zaufali jej i producentowi. Kolejną dostawę 400 kilogramów sprzedała w kolejnym tygodniu. W pierwszym roku na jednym małym sklepie sprzedała 2,5 tony zanęty Vimba. Wielu , którzy jeden raz ją kupili , wracali do firmowego sklepu lub pisali indywidualne zamówienia do firmy. Pewien wędkarz ( właściciel zakładu szklarskiego ) zamawiał miesięcznie po 30 kilogramów ( po zakończeniu produkcji dałem mu recepturę na jego ulubioną zanętę leszczową) . Prowadzenie firmy wiąże się z ekonomią .  Wynajmowane pomieszczenia produkcyjne , których miałem 1000 metrów kwadratowych , po dwóch latach zdrożały o 100 % . Takiego obciążenia nie wytrzymałem . W okolicach lublina było bardzo ciężko o tanie lokale produkcyjno magazynowe. Podjąłem decyzję o likwidacji produkcji zanęt oraz pakowaniu ziemi i gliny wędkarskiej. Małymi krokami   sprzedawałem wyposażenie produkcyjne wytwórni zanęt. Maszynę pakującą sprzedałem mojemu dobremu koledze Bogusiowi Brudowi , który rozwijał właśnie firmę BOLAND. Zmniejszyłem siłą rzeczy zatrudnienie. Inne dodatki zanętowe i wyposażenie , podarowałem Piotrowi Stępniakowi.

Plakat koniec

Postawiłem tylko i wyłącznie na produkcję spławików i z bardzo mocnym zawężeniem asortymentu. Produkowałem w tym momencie dla jednej czołowej firmy wędkarskiej w Polsce i dwóch zagranicznych. Po przez kontakty z zawodnikami z zachodniej europy , rozpropagowałem moje spławiki w całym Beneluksie, Niemczech , Hiszpanii , Portugalii i Czechach. Wieczne problemy z płatnościami ze strony sklepów wędkarskich, spowodowały przeorganizowanie firmy. Od roku 2010 zaprzestałem współpracy ze sklepami w Polsce. Jest t6ak do dnia dzisiejszego. Jest zaledwie 6 sklepów w Polsce , które mają spławiki Vimba. To wypróbowani i dobrzy moi znajomi. Firma początkowo produkowała ponad 250 modeli spławików.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

To tylko część modeli korpusów spławików z obrabiarki CNC

Teraz jest to tylko 112 modeli spławików wyczynowych, wysyłanych do 8 krajów europejskich . Większość produkcji oparta jest na maszynach CNC , aby zminimalizować udział ludzki. Trzy podstawowe maszyny to : obrabiarka do wykonywania korpusów spławików o zdolności 2500 sztuk na dobę , zanurzeniowa maszyna lakierująca CNC o zmiennym procesie pracy zarówno foto (fotokomórka) jak i automat,  maszyna CNC centralnie nawiercająca spławiki o zmiennych prędkościach posuwu i obrotów z zastosowaniem wierteł tytanowych . Pozostałe maszyny i urządzenia niezbędne do wytwarzania najwyższej klasy spławików pracują na 100 metrach kwadratowych wytwórni.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Wzór użytkowy tego spławika jest zastrzeżony.

Sztandarowym produktem jest spławik płaski skrzydło , który przez lata przechodził przeobrażenia. Jego obecny kształt produkowany jest nie tylko dla Polskich odbiorców ale i dla Portugalskiego i Hiszpańskiego. Roczna produkcja tego spławika wykonywanego w 90 % ręcznie to około 5000 sztuk.  Obecnie firma produkuje spławiki wyczynowe dla 5 firm krajowych ( oczywiście z ich logo ) czterech na zachodzie europy (z ich logo) oraz z logo Vimba do 8 krajów europejskich.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Największe moje wsparcie podczas ostatnich 10 lat moja żona Mariola

Firma istnieje i ma się dobrze dzięki mojej żonie Marioli . Przez 10 lat wspierała mnie w chwilach złych i dobrych. Gdy nie mieliśmy pieniędzy na przysłowiowy ,,chleb” i w chwilach , gdy musiałem zostawiać firmę i jechać jako trener na mistrzostwa świata . Przeżyliśmy ze sobą 35 lat a praca w firmie powinna być liczona podwójnie !!! Na 10 lecie wyszły nowe modele spławików. Nie próżnuję i pracuję nad nowymi modelami . Myślę o spławiku na tyle uniwersalnym , by mógł być stosowany na większości łowisk w Polsce i spełniał swoje zadanie. Wiem ,że wielu z Was łowi spławikami wyprodukowanymi w mojej wytwórni. Jest też we mnie wielka satysfakcja , że spławikami właśnie wyprodukowanymi u mnie , zdobyto mistrzostwa świata i drużynowo i indywidualnie  – i to nie jednokrotnie. Te 10 lat minęło bardzo szybko.  Żal tylko , że nie ma komu w przyszłości  pozostawić firmy.

Pozdrawiam czytelników DZIADEK

 

10 LAT FIRMY VIMBA – HISTORIA część 1

1 czerwca minie 10 lat firmy Vimba. Historia produkcji spławików zaczęła się jak w większości małych firm od piwnicy !!! To właśnie tam strugałem skalpelem swoje pierwsze spławiki , które od razu spodobały się kolegom startującym na zawodach okręgowych. Prawie każdy zamawiał po kilka sztuk. Z materiałem było bardzo ciężko. Nie znałem jeszcze sposobów szybszego  wytwarzania moich spławików , prace szły jak po ,,grudach”. Antenki robiłem z łupanego tonkinu i bambusa, dolniki z igieł do szycia . Czasami udawało się zakupić kilka listewek cienkiej balsy w sklepie ,,Składnicy harcerskiej”. Aby wytwarzać większe spławiki kupowałem w sklepie wędkarskim największe żywcowe spławiki i z uzyskanej balsy wychodziło nieraz kilka ,,ołówków”. Pracując na kopalni w Bogdance , czas na wypoczynek poświęcałem majsterkowaniu. Te pierwsze spławiki mam do dzisiaj jako pamiątkę mają ponad trzydzieści lat , w tamtych czasach były rozchwytywane przez kolegów w Polsce gdy tylko pojawiałem się na zawodach.Na poniższej fotografii te pierwsze historyczne.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Pierwsze moje spławiki wyczynowe

Jak zauważyliście na fotografii jest też mój pierwszy spławik na rzekę (płaski) . Nie spełniał do końca pokładanych nadziei ale zawsze to było wolniejsze prowadzenie zestawu niż tradycyjną bańką. Tworzyłem też swoje pierwsze mieszanki zanętowe i czytałem wszystko co dotyczyło karmienia ryb ich odżywiania oraz wszelkie książki zielarskie , cukiernicze i tym podobne. W roku 1986 zarejestrowałem swoją pierwszą działalność gospodarczą i firma miała swoje pierwsze logo. Na zdjęciach poniżej naklejki atraktorów i zanęt , które rozchodziły się w sklepach w ,,mgnieniu oka” – należy dodać , że były to czasy , gdzie wszystkiego brakowało .

Po pierwszym udanym roku rozpocząłem produkcję spławików i jak wspomniałem , zaczynałem od toczenia na wiertarce ręcznej w maleńkiej piwnicy. Malowane były ręcznie , początkowo pędzelkiem , a w końcu zanurzeniowo . Statyw powiększalnika fotograficznego służył jako maszynka do malowania zanurzeniowego. W kolejnym roku zainteresowanie produkowanymi spławikami było tak duże , że otworzyliśmy z małżonką kolejną firmę produkującą spławiki z logo ,,Skorpion”. Na poniższej fotografii spławiki z przed 25 lat produkowane już nie w piwnicy a wynajętym lokalu.

OLYMPUS DIGITAL CAMERAOLYMPUS DIGITAL CAMERA

Zwracały się do nas sklepy z całej Polski z prośbą o nasze spławiki i zanęty . Niestety nie znałem jeszcze w tym czasie innej technologii wytwarzania niż wiertarka ręczna i maleńkie matryce do uzyskania powtarzalności kształtu. Spławiki z logo DC oraz Skorpion sprzedawały się rewelacyjnie. W tym czasie startując na zawodach krajowych poznałem dwóch właścicieli firmy Abramis – sprzęt wędkarski MIKADO. Wojtek Kurowicki i Jarek Danielak początkowo zaproponowali mi wspólne starty w ich klubie wędkarskim. Po roku produkowałem spławiki dla tej firmy. Po kolejnym roku właśnie oni zaproponowali mi zamknięcie własnej działalności i zatrudnienie mnie wraz z małżonką w ich firmie jako początkowo szefowie handlu , a po roku produkcji. W firmie tej spędziłem niezapomnianych 9 lat.  W kwietniu 2005 roku postanowiliśmy się rozstać . Zakupiłem od firmy maszyny do produkcji zanęt oraz spławików. Właściciele firmy Abramis , w ramach pomocy w dobrym starcie mojej nowej firmy kupowali wszystkie spławiki wyczynowe tylko u mnie . Dzisiaj , dziękuję im za okazaną pomoc i wspaniałych 12 lat w klubie MIKADO oraz firmie. W maju wystartowałem po raz ostatni w zawodach rangi GP Polski . W Mikołajkach zakończyłem swoją bogatą karierę zawodniczą – szczęśliwe miejsce , jako dzieciak żeglowałem na ,,łajbach ” z ojcem po Mazurach , tam zdobyliśmy Klubowe mistrzostwo Polski,  a ja wygrałem indywidualnie  zawody GP Polski.  Po powrocie z zawodów całą noc nie spałem i myślałem jaką nazwę powinna mieć moja nowa firma. Nad ranem przypomniałem sobie , że jestem ,,fachowcem” w połowie certy – i tak z łacińskiej nazwy tego gatunku padło na Vimba.

W kolejnym wpisie już tylko o firmie Vimba.

Pozdrawiam DZIADEK

 

HISTORIA WĘDKARSTWA SPŁAWIKOWEGO W POLSCE część 2

Kontynuując wykład na chwilę oddalę się od naszych reprezentacji, aby powspominać przez chwilę organizację ówczesnych zawodów w kraju. Wielu z pośród obecnie startujących w zawodach rangi ogólnopolskiej , nawet nie jest w stanie sobie wyobrazić jak trudno było w tamtych czasach brać udział i jednocześnie odnosić sukcesy. Dla uświadomienia koleżankom i kolegom opowiem o mistrzostwach Polski kobiet , w których zakwaterowanie było w szkole , konkretnie na sali gimnastycznej. Na parkiecie kredą wyznaczono prostokąty i napisano na nich nazwę województwa. Taki prostokąt oraz jeden materac gimnastyczny przysługiwał na jedną ekipę . Inny przykład to sektory w zawodach GP Polski gdzie w jednym sektorze było 48 zawodników a tylko 20 najlepszych otrzymywało punkty do klasyfikacji. Inną ciekawostką były dodatkowe punkty dla zawodników z kadry narodowej. W lepszych czasach , spaliśmy całymi ekipami w akademikach , przedszkolach, klasztorach i tym podobnych miejscach. Dzisiaj zawodnicy przebierają w zawodach , szukając takich , gdzie jest więcej nagród i coraz to droższe. Ja za trzecie miejsce indywidualnie w pucharze Wisły w Drewnicy otrzymałem 0,5 kilograma sernika krojonego z ,,blachy” oraz ser żółty ,,Liliput”, a drużyna w której startowałem  , otrzymała ser ,,Salami” do podziału na pięć osób , po jednym piwie butelkowym oraz po 20 dkg. sernika. Były to tylko ciekawostki , których mam jeszcze wiele setek , ale nie będę Was nimi zanudzał. Dzisiaj mamy inne czasy i idziemy do przodu. W roku 1999 po raz pierwszy na klubowych mistrzostwach świata Polacy zdobyli medal , była to drużyna ,,GUTMIX”. W tym samym roku , kobiety pod wodzą trenera Wacława Sakowicza i pomocy Janusza Kozaka (ówczesnego trenera kadry seniorów) ,Wojtka Wernickiego i Dariusza Bysydzieńskiego przywiozły z Rumuni srebrny medal drużynowo. Rok 2001 zapisze się w historii polskiego spławika jako jeden z najlepszych. W rozgrywanych w Paryżu mistrzostwach świata seniorzy zajęli 4 miejsce a wicemistrzem świata został indywidualnie Piotr Lorenc . Natomiast juniorzy na Węgrzech zostali ponownie mistrzami świata a Tomasz Mikołajczak  zdobył srebrny medal. W kolejnym roku na mistrzostwach europy  w Belgii seniorzy zajęli trecie miejsce a Andrzej Bukrak otarł się dosłownie o medal zajmując 4 miejsce. W tym też roku Elżbieta Kozak zdobyła indywidualnie brązowy medal mistrzostw  świata. Rok 2003 to nareszcie pierwszy drużynowy medal na mistrzostwach świata. Ekipa pod wodzą trenera Andrzeja Borkowskiego zdobyła wicemistrzostwo a Robert Bednarski zdobył brązowy medal. W tym też roku juniorzy pod czujnym okiem Edmunda Gutkiewicza jako trenera , zdobyli w Portugalii brązowy medal. Doszliśmy do roku 2005 ( w tym roku zakończyłem swoją karierę zawodniczą) , ja kończyłem karierę jako zawodnik , a Polscy seniorzy zostali mistrzami europy .  Warto przypomnieć skład tej historycznej drużyny. Trener – Andrzej Borkowski , zawodnicy – Robert Bednarski, Bogusław Brud, Piotr Lorenc Zbigniew Milewski, Wiktor Walczak i Tadeusz Zalewski. Moja klubowa koleżanka z klubu Abramis Mikado , a piszę o Kamili Justa – Kowalskiej  na mistrzostwach świata zdobyła brązowy medal. Kończę w roku 2005 , gdyż ostatnie dziesięciolecie jest bardzo dobrze udokumentowane i wszelkie informacje można znaleźć w internecie lub ZG PZW. Zanim mnie skleroza dopadnie , a nie mam zwyczaju nic zapisywać , tylko w swojej ,,  siwej głowie ” trzymać , muszę wymienić poniżej trochę nazwisk ludzi zasłużonych mniej lub więcej dla Polskiego spławika . Wśród tych nazwisk jest wielu zawodników , trenerów i ludzi przyjaznych tej dyscyplinie sportu wędkarskiego. Wybaczcie jak zapomniałem czasami imienia , ale powtarzam jest to całkowicie z głowy.

Alfred Samet, Zbigniew Dziedzic, Zygmunt Bukrak, Andrzej Borkowski, Janusz Kozak, Tadeusz Zalewski, Bogdan Latoszek, Barbara Latoszek, Wacław Sakowicz , Edmund Gutkiewicz, Gerard Balcerek, Piotr Stępniak, Czesław Dereń, Kaczmarek , Gucze, Jerzy Tomaka, Bogusław  Brud, Piotr Lorenc, Krzysztof Nowaczyk. Leśniowolski, Janusz Czulak, Stupkiewicz , Krzysztof Burak, Sławomir Pszczoła, Wojciech Kurowicki, Jarosław Danielak, Stanisław Wolicki, Marceli Czerwiński , Ewelina i Wojtek Werniccy, Jarosław Smorczewski, Marek Machała i syn, Robert Gałach, państwo Dondelewscy, cała rodzina Bysydzieńskich, Anna Gostyńska, Halina Wróbel, Elżbieta Kozak, bracia Ziomek ze Szczecina, Małgorzata Wesołowska, Maria Pietraszak, Wojturski, Krzysztof Bukrak, Andrzej Bukrak, Wanda Sprzączkowska, Ryszard Dzikiewicz, Jerzy Bajer, Wiesław Deputat, Waldemar Kryński, Adam Kruk, Zygmunt Czekański, Piotr Kowalewski, Ryszard i Krzysztof Brzozowscy,  i wiele innych koleżanek i kolegów.

Nie wymieniałem z grzeczności obecnie startujących.

Pozdrawiam wszystkich czytelników DZIADEK

 

HISTORIA WĘDKARSTWA SPŁAWIKOWEGO W POLSCE

Wykład w uniwersytecie DZIADKA , który każdy szanujący się zawodnik powinie w stopniu podstawowym sobie przyswoić . Ważny,  bo dotyczy historii sportu który uprawiamy i postaci , dzięki którym jesteśmy  w czołówce na świecie.

Zaczęło się od powstania PZW w roku 1950 , które zgromadziło w swoich szeregach liczną grupę towarzystw, stowarzyszeń oraz organizacji wędkarskich , działających po II wojnie światowej na terenie kraju.  1 stycznia 1958 roku Polska została przyjęta et członków CIPS ( Międzynarodowa Konfederacja Sportu Wędkarskiego). Dzisiaj uprawianą dyscyplinę nazywamy wędkarstwem spławikowym , w latach minionych nazywana była gruntową. Pierwsze ogólnopolskie zawody gruntowe zorganizowano już we wrześniu 1950 roku ( brało w nich udział niewielu zawodników – zaledwie z dziewięciu województw) . Małymi krokami rozwijał się sport wyczynowy by w roku 1953 rozegrano mistrzostwa 281 kół wędkarskich a na mistrzostwach Polski wystartowały reprezentacje wszystkich 17 istniejących wówczas województw . Polska reprezentacja w wędkarstwie gruntowym ( dzisiejsze spławikowe) wystartowała po  raz pierwszy w mistrzostwach świata w 1959 roku , zajmując 10 miejsce.  W roku 1960 Gdańsk gościł najlepszych zawodników gruntowych na świecie, Polska jako organizator została bardzo wysoko oceniona a nasza reprezentacja zajęła 8 miejsce. Dopiero w roku 1969 zbliżyliśmy się po raz pierwszy do strefy medalowej. Na rozgrywanych w Niemczech mistrzostwach świata drużyna zajęła 4 miejsce i takie też miejsce zajął indywidualnie Alfred Samet ( autor pierwszego podręcznika o wędkarstwie wyczynowym ,,GRUNTOWE WĘDKARSTWO SPORTOWE”). Takie samo 4  miejsce polska reprezentacja zajęła w roku 1972 na mistrzostwach świata w wędkarstwie gruntowym. CIPS powierzył Polsce organizację mistrzostw świata w 1975 roku i zawody te rozegrano na kanale Bydgoskim ( obecnie ta woda jest w kalendarzu zawodów rangi GP Polski. Rok 1984 to 4 miejsce zajęte przez drużynę oraz 8 miejsce indywidualnie przez Janusza Czulaka (obecnie trener reprezentacji kobiet).  W roku 1985 na trenera kadry narodowej w wędkarstwie spławikowym zostaje powołany Zbigniew Dziedzic (mój nauczyciel i wzór) jeden z najlepszych fachowców w dyscyplinie spławikowej. Napisał wspaniały podręcznik ,,WĘDKARSTWO SPŁAWIKOWE ” , który na ówczesne czasy był wspaniałą pomocą i wskazówką. Pod wodzą nowego trenera polscy zawodnicy zajęli 8 miejsce  ( na 25 drużyn) w mistrzostwach świata rozegranych na Węgrzech. Najlepszym z polaków był wielokrotny mistrz polski i reprezentant a obecnie od kilku lat trener reprezentacji juniorów Edmund Gutkiewicz . Pierwsze mistrzostwa Świata kobiet rozegrano w roku 1994  w Plovdiv w Bułgarii – dziewczyny reprezentujące Polskę zajęły 7 miejsce na 15 startujących drużyn. W tym samym roku Polacy pod wodzą nowego trenera , zasłużonego zawodnika i nauczyciela młodzieży,  Zygmunta Bukraka  , zajęli 5 miejsce. Rok później w mistrzostwach świata seniorzy zajmują 10 miejsce a nasze panie w swoim drugim starcie zdobywają pierwszy medal dla polskiego spławika – brązowy medal drużyny i 5 miejsce Ewy Bystydzieńskiej. Rok 1997 to 5 miejsca drużyny kobiet oraz seniorów natomiast mistrzami świata juniorów zostają Polacy !!! Gerard Balcerek z Bydgoszczy (tata czołowej Polskie zawodniczki Agnieszki Balcerek) doskonale przygotował zawodników i pod jego wodzą zdobyli Wojtek Kamiński indywidualnie mistrzostwo świata a Wiktor Walczak brązowy medal .

dalszy ciąg nastąpi ……

Pozdrawiam czytelników DZIADEK

JĘTKA I ELDORADO NA BYSTRZYCY – PSTRĄGI

Wyrojenie się jętki jak co roku powoduje wzmożenie aktywności żerowej u pstrągów i lipieni. Ten ciekawy , a zarazem żyjący nawet kilka lat owad nazywany jest potocznie ,, jętką jednodniówką” – to trochę mylące. Podczas masowego majowego wydostawania się z wody przeobraża się w piękną nimfę. Popatrzcie na poniższe zdjęcia które wykonałem podczas połowów pstrągów.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

JĘTKA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OWADY

Masowy wyrój wszelkich owadów – ochotka, komar i wiele innych które możecie zobaczyć na zamieszczonych fotografiach  – spowodował , że lipienie i pstrągi zamieszkujące wody Bystrzycy i okolicznych rzek zaliczanych do krainy pstrąga i lipienia znajdują się w ,,amoku” .

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OWADY

Podczas dwóch wieczornych spacerów miałem pierwszego dnia przez dwie i pół godziny miałem ponad 100 uderzeń z czego wyjąłem ponad 20 pstrągów. Drugiego dnia ponad 70 pobić i wyjętych 15 pstrągów. Największe po 40 centymetrów i 36 centymetrów większość wyjętych ryb miała pomiędzy 20 a 30 centymetrów. Trafiłem też kilka maluszków po kilkanaście centymetrów. Jak zwykle łowiłem ich na paprochy RELAX , których właśnie otrzymałem świeżą dostawę. Łowiłem modyfikowaną wędką MIKADO TT Zander ze zmienioną szczytówką , kołowrotkiem Black Stone a używałem żyłki o numeracji 0,12 Ultraviolet. Poniżej bez zbędnego komentarza wykonane zdjęcia z ostatnich dwóch wypadów.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

1

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Imponujące połowy ,ale takie zjawisko trwa zaledwie tydzień czasami dwa tygodnie.

Pozdrawiam czytelników DZIADEK

PSTRĄGI RELAX I PRZYRODA

Ostatni spacer z przynętami RELAX , to połączenie przyjemnego z bardzo przyjemnym. Tym razem wybrałem rzeczkę Krężniczankę w pobliżu mojej firmy dosłownie 150 metrów od siedziby firmy Vimba przepływa i po dłuższej nieobecności odwiedziłem te tereny. Pierwszy rzut i pierwszy pstrąg – raczej pstrążek !!!

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Za pierwszym rzutem !!!

Radość z wędkowania nie trwała zbyt długo gdyż , zaczęło zanosić się na deszcz , a na horyzoncie pojawiła się piękna tęcza . Skoro tęcza- to będzie jeszcze słońce !!!

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Tęcza

Chyba i kogut  bażanta coś przeczuwał , gdyż dał się podejść dość blisko i zrobić zdjęcie.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Kogut bażanta

Deszcz nie przegonił mnie znad rzeki a nawet na jakiś czas wyjrzało słońce , a i pstrągi chciały współpracować. Przez godzinę miałem około 20 pobić oraz kolejne trzy maluchy.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Pstrążek

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Kolejny kropkowany

Na zakończenie spaceru spotkałem , zerującego pod przeciwnym brzegiem bobra. Wprawdzie , mimo mojego cichego zachowania nie spłoszył się natychmiast , ale wyciąganie z kieszeni aparatu fotograficznego , oraz jego ustawianie zaniepokoiło go i postanowił wracać do podwodnej nory. Wykonałem dwa zdjęcia . Odległość która nas dzieliła była znaczna więc i widoczność jego łba nad wodą jest niedostateczna. Dla łatwiejszego znalezienia na fotografii zaznaczyłem strzałką – łeb bobra jest po prawej stronie strzałki.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Bóbr

Fajny spacer , z licznymi pobiciami rybek, zielenią wiosennych łąk i krzaków oraz miejscową fauną !!!!

Pozdrawiam czytelników DZIADEK

 

PÓŁ MILIONA WIZYT NA BLOGU DZIADKA

Pragnę podziękować za zainteresowanie Uniwersytetem  DZIADKA , liczne pytania , słowa wsparcia oraz uczestnictwo w prowadzeniu bloga. Wczoraj przekroczone zostało pół miliona wizyt na blogu i na chwilę obecną jest ich 501 600 wizyt.

To gwoli historycznej informacji. A my działamy dalej !!!

W najbliższym czasie : o historii polskiego spławika- sportowo , o pierwszej wyprawie na Orawę –  drapieżniki , o historii produkcji spławików i nie tylko , firmy DZIADKA – 10 lat firmy Vimba, o zanętach na czerwiec , o kolejnym szkoleniu młodzieży wędkarskiej przez DZIADKA  i wielu innych wędkarskich tematach.

Pozdrawiam wszystkich czytelników DZIADEK

 

ŁOWIENIE KARPI NA TYCZKĘ I RECEPTURY ZANĘT część 4

Kończąc temat łowienia karpi na łowiskach specjalnych , podam kilka  receptur sprawdzonych zanęt . Przypominam jednak kolegom moje stare a zawsze aktualne powiedzenie ,, zanęta ryb nie łowi tylko głowa wędkarza”.

W kraju występują łowiska różne łowiska karpiowe , jedne to intensywnie dokarmiane paszą hodowlane zbiorniki , inne to małe komercyjne stawy ( bardzo często ryby są dokarmiane ,gdy jeszcze smacznie śpicie) oraz zbiorniki dzikie gdzie jest duża populacja karpi dziko żyjących i odżywiających się w sposób naturalny. Właśnie od takich warunków zależy przede wszystkim sposób nęcenia (zanęta lub podawany z kubka i procy towar który pobierają karpie) oraz od warunków atmosferycznych i żerowych samych ryb.

Karp jako ryba ,  jedna z ,,najsprytniejszych” , i żerujących zarówno z dna jak i powierzchni wody , a bardzo często w  też toni , wymaga cierpliwości i pewnego doświadczenia. To nie płotki czy krąpie odławiane seryjnie. Spłoszone stado podczas zacięcia i holu czasami już nie wraca do łowiącego. Z pośród wielu sposobów ich łowienia mi najbardziej odpowiada łowienie z głębokiego opadu . Łowię wtedy najmniejszymi spławikami 0,1g lub 0,2g bez obciążenia lub z umieszczonym w całości bezpośrednio pod spławikiem. Ten sposób był już opisywany.

Podam teraz kilka receptur , które przez lata sprawdziły się na łowiskach w kraju i zagranicą.

1.

Sensas F1 Carp 1 kg

Sensas Carp 1 kg

Stimulator Green 200gr lub taka sama ilość IM5 Green (zielona)

 

2.

Mondial F Super Carassio 1 kg

Biomix  0,5 kg

kaszka kukurydziana 200 gr

herbatniki lub biszkopt 500 gr

pieczywo żółte fluo

zapach miodu i wanilii

 

3.

Lorpio Leszcz Specjal  żółty  2 kg

Sensas carpes 1 kg

zapach miód lub truskawka z poziomką

4.

Sensas Carp 1 kg

bułka najlepiej z sucharów delikatesowych 800 gr

herbatniki lub biszkopt 500 gr

kaszka kukurydziana 300 gr

zapachy wanilia i miód

Karpie lubią słodko i grubo . czyli nasza zanęta powinna być słodka i posiadać grube frakcje. w łowiskach obfitujących w dużą ilość tych ryb warto wzbogacić mieszankę siemieniem lnianym oraz kaszką z prażonego orzecha arachidowego.

DZIADEK życzy wszystkim połamania wędek na ogromnych karpiach.

ŁOWIENIE KARPI NA TYCZKĘ część 3

Największe doświadczenia w łowieniu karpi , ich nęceniu oraz niesamowitych holach zdobywałem w kraju. Moi bardzo dobrzy znajomi mają hodowlę karpi . Inni natomiast z racji wędkarskiej pasji posiadają  bardzo rybne stawy , które służą tylko do  zaspokojenia ich wędkarskiego hobby. Dzięki znajomości i uprzejmości , w jeden rok opanowałem bardzo trudną sztukę holowania tych walecznych ryb , oraz innych pięknych okazów , jak 2 kilogramowe liny , czy 5 kilogramowe amury. Ale z nęcenie nie było tak ,,różowo”. Stawy hodowlane miały swoją specyfikę , która polegała na tym , iż karpie nie reagowały na zanęty. Stosowałem dziesiątki mieszanek i zapachów. Karpie miału mnie oraz podaną zanętę w ,,nosie”.  Dopiero po zastosowaniu prawie angielskiej metody , czyli nęcenie z kubka i donęcanie z procy zacząłem robić wyniki . Najwięcej nęciłem konopiami gotowanymi , ciętą dżdżownicą (gdy żerowały tylko z dna) , topionym białym robakiem oraz peletem w dwóch średnicach. Zapachy naturalne , czasami stosowałem zaprawę miodowo waniliową do konopi oraz peletu. Na tym łowisku do dzisiaj karpie są bardzo ostrożne , łowię ich z wymachu (opisywałem ten sposób). Do dzisiaj biorą tylko gdy nęci się przynętą z procy i to w dość szerokim obszarze, sięgającym nawet 2 metrów średnicy. Drugie łowisko to prawdziwa ,,dzicz” stworzona przez człowieka , i ryby nie są dokarmiane. Na trzech stawach ( jeden z dużą ilością ) drapieżników, ryby rozmnażają się naturalnie i rok rocznie są zarybiane ,  by była ciągłość roczników. Jedynie karpie i amury nie przystępują do tarła (choć w jednym roku kilka samic się wytarło) . Na tym stawie z głębokością od 2,5 metra do 1 metra , karpiom najbardziej pasuję żółta zanęta o zapachu miodu z wanilią lub seledynowa o zapachu mączki rybnej. Wchodzą też w zanęcone miejsca czerwoną zanęta o zapachu truskawki z poziomką. Jednak podczas testów na położone trzy zanęty wybrały środkową o zapachu miodu. Do zanęty dodaję kukurydzę z puszki  przetartą przez najgrubsze sito zanętowe, konopie gotowane oraz topione białe robaki. Zazwyczaj karpie najlepiej pobierają kukurydzę z puszki . Dzieje się tak w dni zimne ,  gdy żerują przy dnie . W dniach słonecznych i cieplejszych wolą wolno opadające białe robaki i wtedy żerują prawie w cały zakresie wody , od powierzchni  ,aż do dna. Wiele brań jest z opadu. Co ciekawe , nigdy nie złowiłem tam karpia na pelet .

karp3

Strzelałem kilka razy z procy bez nęcenia zanętą , brania następowały bardzo późno oraz było ich znacznie mniej niż podczas nęcenia zanętą i wykonywania pola z zanęty , by stworzyć rybom warunki do żerowania . Na obu opisywanych stawach stosuję żyłkę główną 0,20 mm i przypony 0,18 mm . Haki w zalężności od stosowanej przynęty od  nr 14 do nr 8. Spławiki jakie stosuję , to moje modele karpiowe Vimba Carp 1 , Carp 2 oraz Carp 3 na zdjęciach poniżej.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA Vimba Carp 1

OLYMPUS DIGITAL CAMERA Vimba Carp 2

OLYMPUS DIGITAL CAMERA Vimba Carp 3

W dni pochmurne i chłodne oraz podczas słabego żerowania stosuję też spławik V-7 z węglowym dolnikiem i szklaną antenką ( na zdjęciu poniżej).

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Łowię jak wiecie 18 letnią tyczką MIKADO MAXIMA. czasami już ,,jęczy” na rybach powyżej 4 kilogramów. Trudno nic nie może wiecznie trwać . Zanim zaczniecie prawdziwą zabawę w ,,karpiowanie” tyczką , warto zaopatrzyć się w solidny kij , amortyzatory tubowe , kute haki karpiowe lub (modele jak opisywałem przy metodzie odległościowej ) . Do każdego łowiska należy podchodzić indywidualnie. Nie ma dwóch takich samych. Macie dwa rozwiązania . Pierwsze to sami rozpracujecie sposób nęcenia i donęcania , drugi to zabawicie się w szpiegów i zdobędziecie pewne informacje od innych , lub z obserwacji. Życzę wielu sukcesów na tym polu , choć ostrzegam początki będą trudne – ale od czego jest wędkarska cierpliwość.

Pozdrawiam czytelników DZIADEK

ŁOWIENIE KARPI NA TYCZKĘ część 2

W drugim wykładzie wracamy do łowiska z Hiszpanii. Nęcenie polegało na podaniu około 15 -20 kul z ręki i oczekiwaniu na pojawienie się pierwszych karpi w łowisku. Od chwili gdy następowały pierwsze brania trzeba było rytmicznie zanęcać . Każda zacięta ryba musiała być poparta minimum trzema mniejszymi gałkami zanęty i strzelone z procy białym topionym robakiem oraz kukurydzą ,  lub zamiast procy zastosowany kubek zanętowy ( choć on zawężał pole żerowania karpi) . Strategia polegała na donęcaniu stada żerujących karpi ,  nawet podczas holu ryby . Tak wyglądało łowienie na tym łowisku. Nie spotkałem jeszcze w Polsce łowiska na , którym trzeba by było stosować glinę lub żwir jako dociążenie mieszanki zanętowej. Innym łowiskiem było łowisko w Wielkiej Brytanii , gdzie mieszankę do nęcenia i wszelkie przynęty przygotował mi sam Gardner. Tam nie dostałem więcej niż trzy szklanki zanęty ,  w których było mnóstwo gotowanych konopi oraz topiony biały robak. łowiąc po 20 latach przerwy 16 metrowym kijem obawiałem się o swój kręgosłup oraz technikę. Kręgosłup wytrzymał, jednak  z techniką wyrzucania krótkiego zestawu przed siebie były już problemy. Do nęcenia otrzymałem też moczony ciśnieniowo pelet o  zapachu mączki rybnej ( zanęta była również o takim zapachu) , krojoną w kostkę konserwę (mielonkę) , konopie gotowane bardzo miękkie z widocznym doskonale kiełkiem , oraz bułkę pokrojoną w drobną kostkę i delikatnie podsuszoną oraz siekane dżdżownice . Nęcenie polegało na wysypaniu z kubka całej zanęty w postaci delikatnie dociśniętych kul zanętowych (tak by rozpadły się zaraz po zetknięciu z wodą) . Zanętę miałem polecenie podać w okręgu o średnicy 1,5 metra , natomiast mieszankę konopia , dżdżownic , topionego białego oraz peletu miałem podać w trzech punktach przed sobą około 1 metra  , oraz po obu bokach po około 0,5 metra od centrum pola nęcenia. Podczas łowienia miałem tylko donęcać z procy topionym białym peletem oraz konopiami . Największy problem w pierwszej godzinie miałem z zacięciem ryb na 16 metrową tyczkę oraz z celnym nęceniem z procy. Tu upatruję swoją totalną porażkę. Złowiłem tylko 4 karpie , gdzie najgorszy anglik złowił 6 karpi i 4 leszcze po 2 kilogramy. Była to doskonała szkoła i nauka , między innymi by dzisiaj przekazać innym. Dodam że łowisko w najgłębszym miejscu miało 1metr głębokości ja miałem 80 centymetrów . Zawodnik , który wygrał ,,mini zawody” złowił 20 kilogramów leszczy i karpi od 1,5 kg do 4 kilogramów i miał około 65 centymetrów wody.

karp 1

Omówiłem inną wodę inny kraj i zarazem inny sposób nęcenia. Teraz kolej na Słowację ,gdzie karpie na tyczkę łowiłem pierwszym razem przez przypadek , a kolejnego dnia czyniłem to z pełną premedytacją. Nastawiłem się na płocie i leszcze. Zamiar w pełni osiągnąłem przez pierwsze trzy godziny. Nęciłem własną mieszanką zanętową o zapachu piernika. Przynętę zanętowa stanowiły białe robaki topione oraz 250 gram dżokersa. łowiłem na początku na jednego białego ,  po godzinie na dwa  topione białe robaki w kolorze białym lub biały z czerwonym. Pierwsze były 12-15 centymetrowe płotki. Po godzinie weszły w pole nęcenia większe 18-25 centymetrowe płocie. Sygnałem , że w zanęcie pojawiły się większe ryby było zupełne zaniknięcie brań tych dorodnych płoci. Położyłem przynętę na dnie i założyłem na haku  nr 16 dwa białe. Po wyholowaniu leszczyka 0,5 kilograma , donęciłem . Ryby z każdą wyholowaną się zwiększały . Po złowieniu pięknego miedzianego leszcza około 2 kilogramów , brania ustały . Mimo,  iż donęciłem w łowisku zrobiła się kompletna cisza. Po 10 minutach bez brania , spławik zaczął się przesuwać w bok stopniowo zanurzając. Po zacięciu wiedziałem , że na haku mam karpia. Był to raczej karpik taki 35 centymetrów  (wymiar na Słowacji 40 centymetrów) . Poszedł do wody i takich złowiłem jeszcze trzy sztuki . Po tych niewymiarowych kolejny karp to już ryba ponad 2 kilogramy. Donęciłem ostatkami zanęty i całym zapasem mięsa. Złowiłem jeszcze 3 kilogramowego karpia , ale kolejnym rybom nie dałem rady. Zestawy miałem zrobione na żyłce głównej 0,14 mm.

karp2 Karpiowe hole w wykonaniu holenderskich mistrzów.

Nie byłem przygotowany na takie łowienie. Wieczorem zrobiłem zakupy w markecie w postaci dwóch puszek konserwowanej kukurydzy . Przy kominku wykonałem zestawy z żyłką główną 0,16 mm oraz przypony na 0,14 mm. Kolejnego dnia to też było za mało . po trzech godzinach łowienia kilku dużych płoci po 30 centymetrów i kilku leszczy od 1-2 kilogramów przyszły karpie ale od razu te duże . Jedyny wyholowany tego dnia miał 4 kilogramy. Jak widzicie , do karpi należy być przygotowanym kompletnie. Zanęta i podawany towar nie był niczym specjalnym. Jedna w chwili gdy pojawiają się duże karpie to sprzęt musi być odpowiedni. W kolejnych wykładach o Polskich karpiach na stawach hodowlanych moich znajomych .

Pozdrawiam czytelników DZIADEK