Piąty dzień wyprawy zaczęliśmy w kiepskich nastrojach , mieliśmy połowić białą rybę ale na wodzie panowały sztormowe warunki . Decyzja była jedna płyniemy , ze spiningami . W przypadku gdy wiatr uspokoi się wieczorem . Wypłyniemy na białą rybę. Po napłynięciu w pobliże naszych miejscówek stało tam już cztery łodzie . Zdecydowaliśmy się na inne miejsce. Trafienie było dobre, jednym z pierwszych rzutów wyholowałem wymiarowego sandacza.
Wielka radość zapanowała na łodzi gdyż , każdy z nas miał po kilka ładnych brań, w tym trzy sandacze zostały złowione, Nie niepokojeni przez inne łodzie , przesuwaliśmy się po stoku obrzucając płycizny i co jakiś czas zaliczając brania. Brania były jednak zbyt delikatne by ich skutecznie zaciąć. Irek stwierdził – nie narzekam na tym napłynięciu miałem więcej brań niż przez ostatnie pięć lat w kraju. To mi się bardzo spodobało. W nagrodę wyholował kolejnego malucha.
Po zmianie kolejnego miejsca , ,,malucha” złowił Patryk.
W samym środku dnia wiatr się uspokoił, ale sandacze przestały też pobierać pokarm i przez dwie godziny zwiedzaliśmy przeciwległą część zbiornika która graniczy z Polską. Woda tam była znacznie mętniejsza . Na moich najlepszych napłynięciach nie było rybek. W deszczu wracaliśmy na stare sprawdzone płaskie podwodne tereny.
Jak widzicie z DZIADKIEM nawet w deszczu humor dopisuje. Tego dnia trzy razy zmokliśmy i trzy razy zdołaliśmy się wysuszyć. Po powrocie złowiliśmy kolejne ładne rybki.
Po tym sandaczu Patryk kolejnym rzutem miał ,,dzieciaka ” , którego czule przytulał do siebie.
Raz słońce raz deszcz . Tak dotrwaliśmy do zachodu słońca , który tego dnia był niezwykle uroczy.
Zaraz po zachodzie słońca padło kilka kolejnych ryb. Zdecydowanie pasowały im ciemne kolory. Wykład na temat kolorów w dzień i sygnalizacji przynęt drganiami podczas połowów w ciemności zapewne przydał się chłopakom. Wiedzy nigdy za wiele.
Już po zachodzie słońca dobiliśmy do brzegu , gdzie czekały na nas maleńkie zjadliwe komary. Za to pakowanie sprzętu do samochodu przebiegało ,jak nigdy do tej chwili sprawnie. Tego wieczora DZIADEK serwował zupę rybna z lanymi kluseczkami. Spotkaliśmy też ,,wędrującego Janka”.
Kolejnego dnia o bardzo wczesnym poranku zameldowaliśmy się na wodzie jako pierwsi. Wynagrodzone to zostało ładnymi rybkami.
Jarek z uwielbienia do zielonych OHIO RELAXA wykończył w dwa dni doszczętnie trzy gumy. Efekty jednak były znaczące zawsze nawet w słabym miejscu miał uderzenia ryb. Ja natomiast większość ryb łowiłem na Relaxowe kopyta laminaty w ciemnych kolorach. Patryk , który najczęściej zmieniał gumy , nie marudził jak mu nie brało , to zmiana pięć rzutów i zmiana i w końcu trafiał i łowił kilka pod rząd. Była to świetna nauka , nie przyjechali na wczasy tylko po naukę. Widać to było po Patryku , który był po raz drugi na wyprawie z DZIADKIEM.
Tak nam miło upływał przedostatni dzień , że nie zauważyliśmy jak szybko minęła dziesiąta rano. Postanowiłem zrobić im zawody w łowieniu na paprocha z brzegu. Zaczęło się od upadku Patryka na śliskich kamieniach i złamania wędki. Wynik zawodów był do przewidzenia cały czas prowadziłem z nimi znaczną przewagą. Końcówka należała do Irka , który trafił na miejscówkę z okonkami. I prawie mnie wyprzedził – prawie robi wielką różnicę. Może za rok mu się uda ??? Popołudniem po posiłku wypłynęliśmy po raz kolejny, i jak było poprzednio z sukcesami.
DZIADEK , też przytulił grubaska , ten był na ostatnią kolację.
To nie był koniec rybki współpracowały i co jakiś czas ,któryś z nas miał branie.
Zachodzące słońce , żegnało nas przyjaźnie a chmury na zachodzie wskazywały nadejście pochmurnego frontu atmosferycznego. RYBY, będą słabo żerowały.
Ostatni dzień wstaliśmy o 4 rano i o 5 godzinie byliśmy już na łowisku. Jak się spodziewałem , brań było znacznie mniej i bardzo delikatne.
Patryk zaliczył 48 centymetrów ja zaś poparłem 56 centymetrowym sandaczem.
Mimo słabego żerowania padł ładny okoń oraz kilka mniejszych sandaczyków.
Żegnaliśmy Orawę w dobrych nastrojach, umawiając się na kolejny wyjazd z DZIADKIEM oraz szkolenie w innych metodach połowu. Już z miesiąc staruje kolejna ekipa na pobieranie nauk i doświadczeń. Zapraszam pasjonatów wędkarstwa nie tylko spiningowego na wspólne wyprawy.
Pozdrawiam uczestników tygodniowego słuchania DZIADKA i przygody z rybami.
DZIADEK